Freitag, 4. Mai 2012

Serce moje! Dusza moja!

     Tyle spraw już poruszyłam, a jeszcze nie pisałam o najważniejszym! Przecież te wszystkie atrakcje, muzea, zabytki, kolekcje sztuki, parki, ludzie i imprezy to tylko mały dodatek, drobne urozmaicenie, skromna oprawa dla miejca, które stanowi centrum mojego zainteresowania. Mogłabym przyjechać tu wyłącznie po to, żeby przekroczyć próg tej szacownej instytucji. Piszę oczywiście o Bibliotece.

     Bibliotek w Uniwersytecie Wiedeńskim jest mnóstwo. Nie będę się rozwodzić nad Hauptbibliothek (Biblioteka Główna), bo można ją sobie nawet w internecie pooglądać. Dość powiedzieć, że jest duża i fajna. I można z niej wypożyczać do pięćdziesięciu(!) książek w tym samym czasie. Problemem tylko może być to, że trzeba koniecznie mieć kartę biblioteczną, aby móc z niej korzystać. Do wyrobienia karty trzeba natomiast meldunku na terenie Austrii. Cóż, życie. Na szczęście jako student Univie mam to z głowy.

     Najbardziej dla mnie interesujące są oczywiście bilioteki specjalistyczne. Najwięcej czasu spędzam ostatnio w Fachbereichsbibliothek Alte Geschichte (Biblioteka Historii Starożytnej).

A oto plan biblioteki:
 
















     Królują tu dwie dziedziny: epigrafika i papirologia. Oczywiście zaplątało się tu trochę etruskologii i mykenologii, ale to chyba przez przypadek. Każdy z pracowników Instytutu Historii Starożytnej ma do czynienia z epigrafiką lub papirologią. A najlepiej obiema na raz. Patrząc na ten księgozbiór (ponad dwadzieścia pięć tysięcy woluminów), widzę, ile jeszcze roboty przede mną. 

     Do świątyni historii starożytnej wchodzi się z reprezentacyjnej klatki schodowej numer dwa. Trafiamy najpierw do przedsionka, jak przystało na miejsce spotkania ze sferą sacrum. W przedsionku pozbywamy się zbędnych obciążeń, czyli większych toreb i płaszczy.

I oto pierwsza sala:

     Raczej ciemna. Strzeże jej pan Niedermaier, który może nigdy nie mowi "dzień dobry", bo jest schowany za pulpitem, ale zawsze rzeczowo i miło odpowie na najgłupsze nawet pytania. Na prawo od niej można spotkać panią Ramharter, bibliotekarkę, która zawsze ma rozmienić (do szafek w szatni potrzeba monet dwueurowych). Idąc prosto, trafimy do czytelni. Atmosfera raczej sprzyjająca nauce, tym bardziej, że wszystkie potrzebne słowniki, encyklopedie, leksykony i kompendia są na wyciągnięcie ręki. Gdy z pierwszej sali skręcimy w lewo i przejdziemy przez drzwi, które widać na zdjęciu, dojdziemy do drugiego stopnia wtajemniczenia.

 
I oto druga sala:

      Na zdjęciu widać drzwi, przez które właśnie weszliśmy. Książki, książki, książki... Czy to nie jest piękne? Praktyczne wieszaki tuż przy miejscu pracy (na wypadek, gdyby pani bibliotekarka jednak nie miała rozmienić), stabilne drabiny i gniazdka na laptopy. Do salki wpada dużo naturalnego światła. Jasne drewno podkreśla pogodny nastrój. Ujmują mnie te filigranowe schodki na galerię. Szkoda, że strasznie trzeszczą przy wchodzeniu, ale można się do tego przyzwyczaić. Wzdłuż sali mieszczą się gabinety profesorów: Palmego, Mitthofa i Taeubera. O Palmem i jego wąsie wspominałam już kiedyś. Gdy pójdziemy dalej, trafimy do zakątka z tekstami autorów greckich i łacińskich, stoi tam jakże użyteczne ksero. Stąd możemy wybrać Sozialraum ("pomieszczenie socjalne" - że niby miejsce na jedzenie kanapek? jeszcze nigdy nie udało mi się tam wejść) lub do trzeciego stopnia wtajemniczenia.


A oto i trzeci stopień wtajemniczenia:

     Kącik epigrafików. Na zdjęciu widać ich księgozbiór. Z tyłu są jeszcze czasopisma, a po lewej indywidualne miejsca pracy (z osobistymi szafkami doktorantów i innych takich, komputerem, podręcznymi narzędziami i miejscem na kubek z kawą).

Na samym końcu, za ostatnimi drzwiami, za dwoma przedsionkami, za trzema salami, za wieloma półkami i za stosami książek znajduje się gabinet profesora Corstena. Zrozumiecie chyba, że gdy pierwszy raz tam trafiłam, nie bardzo wiedziałam, jak wrócić...




     Kolejną biblioteką marzeń jest Fachbereichsbibliothek Klassische Philologie, Mittel- und Neulatein (Biblioteka Filologii Klasycznej, Łaciny Średniowiecznej i Nowożytnej), która liczy sobie pięćdziesiąt osiem tysięcy woluminów. Zajmuje wiele pomieszczeń na dwóch piętrach. Zdjęcie pokazuje salę ogólną z główną czytelnią. Następna sala, która jest jeszcze większa, służy też jako salka wykładowa, więc trzeba z niej korzystać cicho i dyskretnie. Poza tym atmosfera, jaka panuje w tutejszej bibliotece wydaje się bardzo swojska.



     Z przyczyn organizacyjnych łacina średniowieczna znajduje się poza wolnym dostępem (inaczej by się nie zmieściła), a po klasykę trzeba biegać piętro wyżej. Ale czegoż się nie robi dla dobra nauki!


     Ostatnie miejsce, którym   chcę się pochwalić to Fachbereichsbibliothek Archäologie und Numismatik (to chyba każdy zrozumie). Biblioteka mieści się w byłym budynku Wyższej Szkoły Handlu Światowego przy Franz-Klein-Gasse, podobnie jak większość sal dydaktycznych archeologii, magazyn i imponujące laboratorium. Wszystkie książki są w wolnym dostępie. Mają ponoć sto tysięcy(!) woluminów. Archeologia klasyczna, proto- i prehistoria, numizmatyka, historia pieniądza, archeologia austriacka. Naprawdę sporo tego. Półki ciągną się w jedną i drugą stronę. Drewniane galeryjki są pełne książek.Z radością sięgnęłam po pierwszą książkę, którą zobaczyłam, tym bardziej, że trafiłam akurat na opis wykopalisk w pałacu w Knossos autorstwa samego Evansa.

Proszę nie sugerować się napisem "Ausgang" na drzwiach. To jest właśnie wejście do biblioteki. Ludzie tu przychodzą, siadają przy stolikach nad stosami raportów z wykopalisk i nieśmiało, z mozołem popychają naukę dalej. 



Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen